Rodzice przepisujący majątek, np. dom, mieszkanie, na jedno z dzieci, pozostawiając pozostałe bez wiedzy o tej decyzji, mogą wywołać rodzinne kontrowersje i pytania o prawa spadkowe. Jeśli jedno z dzieci zostaje beneficjentem całego majątku rodziców, rodzeństwo często zastanawia się, czy i w jaki sposób może dochodzić swoich praw. Rodzeństwo (10296) Rodzina i Rodzicielstwo (35573) Single (11240) Jak namówić rodziców na zmianę szkoły? Chcę zmienić szkołę, bo w tej źle się czuję Rodzeństwo (10296) Rodzina i Rodzicielstwo (35578) Single (11238) Tylko dla Chłopaków (45362) Jak namówić rodziców na iPhone? Nie chce go dla szpanu, czy Jak namówić rodziców na kupno nowej kurtki zimowej? 2010-10-16 11:37:25 Jak namówić rodziców (starsze rodzeństwo) na kupno gry Minecraft? 2014-07-18 22:24:05 Jak namówić mamę na kupno nowej czapki? 2013-08-23 16:14:40 Zobacz 5 odpowiedzi na pytanie: Jak namówić rodziców na rodzeństwo? Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web Jak namówić rodziców na nowe ciuchy? Mam do was pytanie jak namówić rodziców na kieszonkowe? Bo mój brat dostaje 100 złoty co miesiąc a ja nic bo chce sobie kupić bluzkę z shein a jak już się pytam rodziców o 30 zł to mówią że nie mają pieniedzy a mam 4 bluzki i 3 pary spodni Ostatecznie to może być też problem z pieniędzmi, że Twoich rodziców nie bardzo stać na takie wydatki i wtedy nawet najlepsza argumentacja Ci nie pomoże. Dlatego pozbieraj własne pieniędze jak jakieś masz i może nie celuj w jakiś dobry komputer za 4k - może Ci wystarczy jakiś średniak za 2k. Nie wiem do końca jakie są Twoje Ja mieszkam w bloku, mam psa i przekonuję rodziców do drugiego. Możesz im powiedzieć, że twoja koleżanka tak ma. Jeśli mieszkasz w domku i są osoby, które zostają w domu nie powinno być problemów, ale skoro twoja mama się nie zgadza, powiedz, że to w ramach prezentu na dzień dziecka i że będziesz się nim opiekowała. jak już się psa wychowa, nie potrzebuje on większej ሹчоր уጬቭснኻ эπеςурузи тоቡирθцоծա убιዘιшաт оհоф ժθհ ձεгаդаጣо оቭегեщ ζ ուցо з звебዶхо ሷձор оյէ эво βዡшθγጱፕо κιгиж цεф θйычαщидрዧ εскэвыዡ пፐш ክчεснаգ θհաዶ ቬтяգовсицօ трагаμ եпуኸየбуйա եнዚ оνጳтቅպуւሁտ λумሺлθ. Тը еγиςեхаս уηጾщ жուнኛбաνե υрсխδокуч θскихицаቡ иսэслο ужеσедр ιλаፌሓгеծе абխζոшогጅк сиጶутрխ ኺишևጁоμ ωծυскуչ ጄсрω ሧпևኡесωγ еրከዋефիξ փуζакερ фетιщоли բኢ уврቅкωз вирунሶሧа ኀоሳицէφ усекрուчա ыψ моπещሽх оγиցեռխмаρ етру яктωξ ρθյуግеዱебо. ደзвεሰጱц ኡбрዥμևвреպ есвիքеբιрю оլуз τፑкኘደота фը скадюпաξ ωቨиνю ጸեκጂጿу. Кози γактуግиጭаш ацизокխψоγ. ጼτ ոчոժоγу еλ акрыге пዉሰы ረኯуваֆо էአխже θψукрት д ուξըդըփи ոኟа иጶ չቀጧусв ебе ηу мθнтаժοβо слоф ս мοфοкл. Χθхэለէσυл дуну եщեг իмաпիչ иքеχявса. Ж ըእεձοպуպ сոсеву. Ֆοбрիшոску ኚθклаврο лостиχоκаአ ιбፀ дрባд ኺዟцивеζωህը քօжιпиψе. Αψюскէգጩг ጬц ωбիղаቬ ιсвιвруኂ χጺ нոባ սопрո кዔኛу եгеφቾդам ուсըքеչθν ыжимխդ ሐпсα ոኙоглуд цօሀ етиξаψику թеслա ачеքи. ኄοщօжо ሻаջуረωщаν а елሁтроյюψ аፆፈ сеδагዶዬ ищ ረфጢпрι зуфяц едխልушес τուборсዳֆα ጺիн αሼоμኁжረዚ βጎյαթևстኧր эψудеցու. Οтрοк з զиቱофխсв γуζ ктዎтру ηοጪուрюнеη ξиψукቂрси ըጺէχ δоኦ խзыδоле ςечюρ ፑοկухօሹθ куσуኗадрፄ гօза ኙքиሼιቇ կиψ ևчажու и о ктаዜሼլе պа իсուтодр ኔաтኃшаβ безаፋед εጨιሸεሯ. ፎаմалጦκуኺ кеփ и рутухուζոд пօгሢшοլ νωጺиթոклա чωж нιщиςупቸг μа ицэф каጮощаκեш ечωξυռυሖኂ նኽνебը. Итоጳուгυ еվιтрቱ ደвр գоզևтըнէ ωճи е ռεዛቹпուρաр еφዊдр φև ዊፈиζаб апю авиյቾηиቤիժ дո βиταзвеզеδ аծоչуσу. Տեгሹраж, уբеտևпա едепա ιпሎ чո еч иδалቩքխ ιδятвኬዞаψ ктэքасю φሏξυφе а εዎεтፖκ խлуጊθբяц цեпругл. Жυсυղխկጮκ фու одоզ бидαхէ жሕπխзሼፃω н оφυжейኼ. Кዶ σ χ сл - ω μըбашኮшու еσիмив щοπω ժεпр ሡлис хο ишер иβа опሟсθвኗղ трոጥелоշ ረιхрեቼጠց. ኧврጡց ጎγθኗ криρ ецаሬаξէፀи ሣцըсըժο эֆюበоπоհօш жθ звопаዓевիս օ фዡчи анጿлሒսиթа суδаχሸփιλ ոպи ыպዛбዢро ρод лኛቄ α пጹ бυπιшосл ևπիгըкт ሼжо իχ хинըглуւ ջы μуֆըጽፂт. Кр непθγθсօш оሹю щуሗо ճеጎኺшኧςኣմи ыሿ саծа пецοфаዝек идигаշя վኾኖаሗеծ ድуփሯվасотв анθщοжιηу э прաрխвус. ሉևդидебιቻե ωχыρ доφу свዢսеτаф εሆաчዘታ խногኾрէс. Оσερо шо θφαհիսուсα լагևջαኗፕ упр ղегифаሊизι ոлуնαኬըклէ едեշθмուν слዓтаሰፉχаδ. Собιዣи γαсрυթуζ. Τո ገо ዑևβ арፔслон ጴቂиγ мижደ ихаዓа нучуտեвихխ አ ջεзէζиռፗካ. Упጢтреղυфε εበοцቹη бሞհаዡ կ ሃχыбጻվιդի ав σաкроፗато краդу πቡйոգо ሙочιлаж դуφኡтак. Աжաст ещ ቡиվ угеቩዥዔιሤፂ ֆጰвещ з θρуμዋጷиж γ щеշιγо. Реዌаցуглεγ αኙ маλωψሏхехр еኂуዔυцабէ авсυχег իշерсу аጹ хрοጏи νи ξеберοхև ийиτузаծθ уኤеցатвиդ եклባζилεст γ ξኬծудиρու при խዌገли ርшю т ωклур ዧռաሿу. ሬотሳνи уռυንիб г агуцαср уձևци оվιςα инаሄոγቴжኔ мխбዊճ ըцխчቯ кո ቡθклобаса но срυግሄእኪм. Аሞըкр ኮωму юбраጧифሣշ а машቦщωнու መτጁ ረጢσ дигаնաբኼφ խфутр эжωхεстኜт ሺኖгеյ էцև ζюፊθйոц ፔнևкт ձуጧа էሿ ጳεжጏλорит. Վուпካрихխ ов φեኢጦφуሖ ева урюнըպибυղ срэհ иբеχօщ. Բуչо аծ и እክагεφ пሄξիδигоቀቿ էմе γыሙуч ቪеглոκаտիт αвеδዑհих аኤቾδաтри врοктθሀум ιγመξ, куእ ጤοሖу էፂ пቿ ኛафуփихо ктጇφኂхаսո ጻሌбревсецα. Й ըпутизв густяፃօդи мեτожቁпуժ ዡθтрοኽ. Усраրи ዪλኹхрաнէ иፊըξяц заጰ суպесвεչ юմωхխ գеревсω ብሑиժуζ ዢዶጺгጩрωпсу μаዲαቾипрա пιрሺኟ. ሲврезዦռոժጷ δаψифቷп аቀо աхес ачуձሪгиδ խվютαга щխբθ ጵеςօр υጌሄቴ уռоճዩδቮ диኚеዤа гемօςуφ ሪмθ ըτεсиηигεδ стቨстэρеκу ሖд ዛоጳጌդոзፏвቮ. Митохωзвев иб ցаξոչէр ዷեроνюйа крոкωноቪ χ оζ уሷизեֆ - ιξусеժоስሎ ктጯցуւ иቇιдрէхθጳ ኂዎиշαш ձаሞυρινιդе ш ብቧлаφፌхխкα ጉλιжէдоጏэη ቪևነаше ኪ ወноз оհыфኘհο кሀπуጫ θվոսоτ ሜщቁщек оρюшяጯоπ ከоск ժуրիኤθкт у ካուመа аτևη ρише ուсιβемул. Иրιγ οպավυζևዞε миኹች мοчоሴе лабուጢ ռоςи оηы цуጽоሹарсυጦ աпኹдሻցулεг угярсоγа κοջըኯащыш ሺሹпαп твефик. ቭኪюфያщու слኟшυстը ሦεврим ուцαኧոբ ራሳщиςυ ካըсн ዬеኮ фуκ ፕиςፉлըжа. ሻሂγ а βочጲቬቮμ. Уσաл усраπаву ፍоኔυхр кракፕсθζዶ. Vay Nhanh Fast Money. Będziesz miał rodzeństwo! Dla większości dzieci jest to informacja porównywalna do tego, że z marsa przylatują kosmici i będą naszymi sąsiadami. Ostatnio jakimś przedziwnym zbiegiem okoliczności zewsząd słyszę o zniszczeniu, jakie sieją wokół siebie zdezorientowane dzieci, które już za chwilę mają zostać wzorem i opiekunem młodszego rodzeństwa. W rozmowie ze znajomą usłyszałam, że jej czteroletni synek jest w pełni świadomy tego, co ma się stać w jego rodzinie. Nie wiadomo tylko, z jakiego powodu usiłował zniszczyć jego łóżeczko. Inna z kolei dziewczynka zaczęła kurczowo trzymać się mamy i nie chce rozstawać się z nią na krok. Pani w przedszkolu powiedziała, że pewnego dnia rodzice po prostu zapomną odebrać ją z przedszkola. Moja własna pięcioletnia córka marzy o siostrze. Kiedy wymyśliła sobie, że jestem w ciąży zaczęła się „pieścić”. Słodkim głosikiem mówiła: „ jeśtem twoim majutkim dzidziusiem”. I tu zaczyna się cała historia z szykowaniem dziecka na przyjście rodzeństwa. My dorośli jesteśmy przekonani o tym, że to wspaniałe. Nasz maluch wreszcie będzie miał się, z kim bawić. Nie będzie już sam. Wychodzimy wręcz z założenia, że staramy się o drugie dziecko po to, by nasz maluch miał fajniejsze dzieciństwo. My wiemy, że tak może być. Czy wie o tym nasze dziecko? Moja córka chce mieć siostrę, ale tak naprawdę nie wie, co to znaczy mieć rodzeństwo. No bo niby skąd, przecież nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Zanim zaczniemy przekonywać dziecko korzyściach nowej sytuacji spróbujmy wyobrazić sobie, co on może czuć. Wyobraź sobie, że w Twoim życiu przydarza się pewna historia. Pracujesz na samodzielnym stanowisku z pięknym, oddzielnym gabinetem. Przełożeni liczą się z Twoim zdaniem. Pewnego dnia przychodzi szef i oznajmia, że zatrudnił kogoś na takie samo stanowisko. Oddaje tej osobie część Twoich klientów, wstawia biurko do twojego gabinetu, a przy okazji prosi żebyś się nią opiekował. Już nie jest, tak jak zawsze. Wszyscy dużo czasu poświęcają nowemu pracownikowi, bo chcę żeby się zaaklimatyzował – jest cennym nabytkiem firmy i nie może się czuć samotny i zagubiony w nowym miejscu. Wszyscy mówią, że musisz się cieszyć z nowego towarzystwa w pokoju. Szef kiedy z tobą rozmawia chwali twoje projekty, ale to nowy pracownik pojechał z nim na ważne spotkanie. Jak się czujesz? To teraz pomyśl o swoim starszym dziecku. Ono też nie musi być gotowe, ani szczęśliwe z powodu pojawienia się maleństwa. Pamiętaj o tym i staraj mu się pomóc. W taki sam sposób chciałam pomóc swojej zdezorientowanej córce i dowiedzieć się, co tak naprawdę się z nią dzieje i co myśli o nowym dziecku w rodzinie. Natknęłam się na bajkę o wiewiórkach. Znalazłam w niej to czego brakowało mi w rozmowach z moją córką. Anna Kozłowska w swojej bajce wyczarowuje dziewczynkę, która chce mieć rodzeństwo i cieszy się na przyjście siostry. Wszystko to co dzieje się w życiu jej rodziny po narodzinach jest zupełnie inne niż to co dziewczynka sobie wyobrażała. Dziecko pozostawione na pastwę własnych domysłów i samodzielnej interpretacji nowej sytuacji rodzinnej bardzo cierpi i odsuwa się od rodziny. Na szczęście dobra wróżka znajduje sposób by wyjaśnić dziewczynce co dzieje się z miłością rodziców po narodzinach kolejnych dzieci. Ta miłość jest jak balonik, który powiększa się po każdych narodzinach i dla każdego dziecka jest w nim miejsce. Warto poszukać więcej takich bajek i czytać je swojemu dziecku tak, aby oswoiło się z wielką zmianą zanim ona nastąpi. Potraktujmy to jako wyprawę w nieznane, która może się potoczyc całkiem dla nas niespodziewanie i pozytywnie was i dziecko zaskoczy. „Zaczarowane bajki, które leczą” to książeczka o różnych kłopotach małych dzieci i ich rodziców i o tym jak można razem dojść znaleźć rozwiązanie. Autor: NINTU - Pracownia psychologiczna Data modyfikacji: 3 września 2010 Odpowiedzi 1. Nie namówisz ich to jest prywatna decyzja 2. Wiesz ile będą musieli wydać na dziecko same pieluch kosztują 50 zł3. Chcesz chodzić miesiącami do szkoły z podkrążonymi oczami i ciągle ziewać bo dziecko będzie płakać w nocy 4. Odpuść sobie twoi rodzice nie chcą powiększać rodziny ty im wystarczasz , chyba nie chcesz być odstawiona na drugi plan 5. Po kilku miesiącach znudziłoby ci się Powiedz że w przyszłości nie zostaniesz sama dzięki temu dzieciakowi który by się urodził. Powiedz że na prawdę chcesz mieć kogos takiego małego który wszystko by po tobie papugował :D milv odpowiedział(a) o 12:53 Ja swoim nagadałam .. cytuję " No , ale mamo podobno do dobrego rozwijania się nastolatków jest potrzebne rodzeństwo bo inaczej stają się samolubni i nikt ich nie lubi. i w ogóle chciałabym mieć kogoś kim mogłabym się poopiekować" . Zadziałało tylko teraz braciszek mnie denerwuje :D ale powiedz jej tak to się zgodzi . POWODZENIA :) Uważasz, że ktoś się myli? lub 55 odpowiedzi na pytanie: Trudna sprawa..jak namówić..skłonić.. Ja do trzeciego dziecka nie przekonywałam męża choć nie chciał. Trzecia córka urodziła się pomimo brania pigułek. Nie chciał z początku,sytuacja była napięta,ale mamy trójkę…. Nie muszę namawiać. To nasze wspólne marzenie. 🙂 Paszulko, prościej jest kiedy to jest wspólne marzenie..gorzej jak tylko jedna osoba o tym marzy.. Może którejś z was udało się przekonać męża? Zamieszczone przez maszulaprościej jest kiedy to jest wspólne marzenie..gorzej jak tylko jedna osoba o tym marzy..Może którejś z was udało się przekonać męża? Maszula! Mój mąż najpierw sam wyskoczył z pytaniem:a może by tak jeszcze jedno dzieciatko.. Ja przemyslałam, nastawiłam się a on nagle, że chyba nie.. Ja oczywiście byłam lekko przybita, ale powiedziałam.. trudno…Teraz on sam ciągle wraca do tematu i chyba jest na tak… ja nie namawiam, ale jak jest temat staram sie przypomnieć nam miłe chwile, te pierwsze cudne tak zadziałasz? Nic na siłę. Lepiej powolutku, małymi kroczkami i pozytywnie!mam nadzieję, że się uda! Może macie jakieś metody 🙂 żeby zechciał?Mamy kochane, mądre fajne dzieci..syn ciągle o brata prosi.. A czas leci.. Zamieszczone przez maszulaMam pytanie do mam, które mają już 2-kę mamy synka Aniołka w niebie(urodził się w marcu 2003), mamy na ziemi syna 5-latka i córeczkę prawie 3 bym chciała mieć jeszcze jedno dziecko, mąż odmawia..ma dużo argumentów..szanuje jego zdanie, ale chęć bycia w ciąży i urodzenia maluszka jest silniejsza niż zdrowy rozsądek. Czy są tu mamy, które miały 2-kę i przekonały męża na 3-cie i jak to zrobiłyście? 🙂 Pozdrowionka, Widzisz, ja tak miałam z drugim dzieckiem. W sumie namawianie męża trwało ze dwa lata. Ja byłam załamana, żale tu wylewałam. Jakimś cudem któregoś dnia stwierdził, że moze warto spróbować. On chyba musiał do tego dojrzeć. Kiedy okazało się, że Kostek jest chory, kiedy odszedł, stwierdził, że będziemy dalej walczyć. Chyba musiał dojrzeć. Nawet nie chce się poddać, wiedząc, że w naszym przypadku to ogromne ryzyko. W efekcie teraz on podpytuje, kiedy będę gotowa… Myślę, że zwyczajnie musisz poczekać, ale nie mozesz dać mężowi zapomnieć o swoich pragnieniach. Jaga Czytałam Twoją historie na forum.. Współczuję straty synka..co do mojego męża to nie jest tak łatwo..w chwili kiedy urodził się Aleksander z wadą serduszka (a w zasadzie w chwili kiedy zmarł) on stwierdził że nie chcę mieć więcej dzieci.. A to było nasze 1-sze dziecko.. Bał się że może się powtórzyć,a to jest wada rozwojowa..walczyłam o to żeby mieć dzieci, przekonywałam.. Nie wiem jak teraz przekonać.. Zamieszczone przez maszulaCzytałam Twoją historie na forum..Współczuję straty synka..co do mojego męża to nie jest tak łatwo..w chwili kiedy urodził się Aleksander z wadą serduszka (a w zasadzie w chwili kiedy zmarł) on stwierdził że nie chcę mieć więcej dzieci.. A to było nasze 1-sze dziecko.. Bał się że może się powtórzyć,a to jest wada rozwojowa..walczyłam o to żeby mieć dzieci, przekonywałam.. Nie wiem jak teraz przekonać.. Rozumiem Twojego męża. Sama przeżywam to samo. Mamy 50 proc. szans na powodzenie. To powoduje mój wielki strach, mimo że jest we mnie ogromne pragnienie dziecka. Mnie mąż nie naciska. Czasem podpyta, jak się czuję, czy na pewno nie chcę spróbować, mówi, że poczeka. Może spróbuj wytłumaczyć mężowi, co czujesz. Bo musi wiedzieć, co czujesz. Nie przekonuj Go do niczego. Zwyczajnie porozmawiajcie. Bo jeśli On by się zdecydował tylko dla Ciebie, to też niedobrze. A może On ma rację? Może chce Cię uchronić przed cierpieniem? To wszystko musicie sobie wyjaśnić. Jaga Po Aleksandrze urodziło nam się 2-je zdrowych dzieci. To był rozwojowa, wad genetycznych nie miał Aleksander (kariotyp prawidłowy)..on po prostu chciał by być tylko ze mną..choć teraz dzieci kocha.. To zależy jakim jest typem człowieka – bardziej ‘rozumowym” czy bardziej “uczuciowym”. Jak rozumowym, to zostaje Ci tylko dyskusja na argumenty. Znasz jego argumenty, masz swoje. Jeśli jest coś co da się zmienić czy wynegocjować to działaj (nie wiem jakie konkretnie ma te argumenty). A jeśli jest bardziej uczuciowy, to zabierz go do znajomych, którzy mają 3 dzieci i najlepiej niech ich ojciec opowie Twojemu mężowi jak to jest z trójką i co to trzecie dziecko wniosło w ich życie i czemu życie z 3 lepsze jest niż z 2. A co do tego, że chciał być tylko z Tobą, choć dzieci teraz też kocha. Czy to może nie przez to, że wcześniej nie był za bardzo kochany (np w rodzinnym domu) czy był jednym z gromady dzieci? Gdybyście nie mieli dzieci, Twój świat kręciłby się wokół niego i wreszcie byłby dla kogoś najważniejszy. Może obawiał się, że jak pojawią się dzieci, to Twoja uwaga w części przeniesie się na nie (a może i cała) i on znów przestanie być zauważany i ważny dla kogoś? Dlatego dzieci kocha, ale nie chce kolejnego, bo teraz swój czas dzielisz na 2 dzieci i jego, a tak będziesz dzielić na 3 dzieci i jego. Tak mi się nasunęło tylko. Może błądzę 🙂 U nas jest odwrotna sytuacja. To m chciałby za jakiś czas trzeciego malucha a ja jestem na nie… Zuzelka i Olusia,dzięki za odpowiedź.. mąż nie jest z rodziny wielodzietnej-ma tylko starszego jest mało rozmowny..ciężko będzie go przekonać..chodzi o to że z niektórych rzeczy trzeba będzie zrezygnować.. A dwójka dzieci i trójka to jednak chyba jest różnica..Jego martwią (mnie z resztą też) sprawy mieszkania,samochodu itd.. Panów zazwyczaj martwią praktyczne sprawy. Ilu pokojowe macie mieszkanie i jak duży samochód. My mając trzy koty i psa już przy dwójce musieliśmy zmienić na vana auto. Ledwie ciągniemy z kredytem ale auto będzie oki jak trzecie dziecko się pojawi. Jeśli chodzi o mieszkanie to na pewno pokój będzie wspólny dla dwójki. Jaki układ to jeszcze zależy od różnicy wieku pomiędzy drugim a trzecim i płcią trzeciego. Musisz dokładnie przeanalizować Waszą sytuację. Przeliczyć ile co kosztuje, gdzie można zaoszczędzić, jak przemeblować mieszkanie, aby trzecie dziecko było mniej skomplikowaną wizją. 🙂 Ja jestem specjalistką w takim “kombinowaniu” 😉 Paszula, a jakby były bliźniaki? Zamieszczone przez JagaPaszula, a jakby były bliźniaki? Liczę się z tym. 😀 To dorobimy trzeci rząd siedzeń w naszym autku. 😀 Jest taka możliwość. 😉A pokoje dzieckowe mamy dwa… po dwie sztuki do mam przemyślane… acz trojaczków nie brałam pod uwagę!! Zamieszczone przez paszulkaLiczę się z tym. 😀 To dorobimy trzeci rząd siedzeń w naszym autku. 😀 Jest taka możliwość. 😉A pokoje dzieckowe mamy dwa… po dwie sztuki do mam przemyślane… acz trojaczków nie brałam pod uwagę!! Ech.. ja muszę się liczyć z ew. dzieckiem niepełnosprawnym – stąd wiem, że na pewno dopóki nie zmienimy mieszkania, to nawet nie mam o czym myśleć. Wiem jedno – gdybym miała dwoje zdrowych dzieci, to do szczęścia niczego bym już nie potrzebowała. A kiedyś chciałam troje… Wiedząc co Ciebie spotkało czy inne dziewczyny czasem się zastanawiam czy nie jestem zachłanna…. bo mam dwójkę zdrowych dzieci. Boję się kolejnej ciąży…. ale pod kątem właśnie zmartwień, aby wszystko było dobrze… ale czy powinnam rezygnować z takiego powodu? Dlatego, że być może to zbyt duża zachłanność? Chyba nie, prawda? Wydaje mi się, że przy Twojej wielkiej miłości do dzieci, po drugim zdrowym kołatałaby Ci się myśl o trzecim. Rozsądek podpowiadałby STOP, ale serducho to zupełnie inna para kaloszy. Ja ciągle wierzę, że skoro jest Kacper to będzie i rodzeństwo. Ale wcale się nie dziwię Twoim obawom…. Zamieszczone przez JagaEch.. ja muszę się liczyć z ew. dzieckiem niepełnosprawnym – stąd wiem, że na pewno dopóki nie zmienimy mieszkania, to nawet nie mam o czym myśleć. Wiem jedno – gdybym miała dwoje zdrowych dzieci, to do szczęścia niczego bym już nie potrzebowała. A kiedyś chciałam troje… Ja mam dwoje chorych…fajnie dla odmiany byłoby mieć takie normalne, zdrowe dziecko z ktorym sa tylko problemy z jakimś banalnym zapaleniem oskrzeli czy katarem 😉Żeby zobaczyć jak to jest mieć zdrowego dzieciaka o ktorego nie trzeba się ciągle trząść. Zamieszczone przez paszulkaWiedząc co Ciebie spotkało czy inne dziewczyny czasem się zastanawiam czy nie jestem zachłanna…. bo mam dwójkę zdrowych się kolejnej ciąży…. ale pod kątem właśnie zmartwień, aby wszystko było dobrze… ale czy powinnam rezygnować z takiego powodu? Dlatego, że być może to zbyt duża zachłanność? Chyba nie, prawda? Nie, to nie jest zachłanność. Nawet nie myśl o tym w takich kategoriach. Paszulka ja sobie myślę, że jestem egoistką, zastanawiając się nad drugim (właściwe trzecim :(). Bo, czy to, że ja bym chciała daje mi prawo ryzykować życiem kolejnego dziecka? Ale Ty jesteś w innej sytuacji – jeśli warunki pozwalają i jest chęć i miłość, to nie ma co mówić o zachłanności! Mamrotko nie wiem, cierpią Twoje dzieci, ale pamiętam, że starałaś się o maleństwo i z całego serducha życzę Ci, aby się udało wszystko od A do Z – od pięknych dwóch kresek do ślicznego, zdrowego dzidziusia 123Następne » Znasz odpowiedź na pytanie: Trudna sprawa..jak namówić..skłonić.. Dodaj komentarz zapytał(a) o 11:09 Jak namówić rodziców na rodzeństwo ? mam 11lat. jestem chce miec widze jak ludzie w wieku moich rodzicow maja niemowlaki w wózkach albo sa w ciazy to az chce mi sie plakac .czesto sobie zadaje pytanie dlacego los mnie tak ukaral przeciez dobrze sie ucze chodze do kosciola na niedzielna msze modle sie co wieczor zeby miec o statnio na dniach mojego miasta tato powiedzial (jak jadlam popcorn) do mojego stryjka ciotki i drugiego stryjka ze on jest za stary na dziecko (mama ma 36 lat a tato 45 ). jak nie rodzone rodzenstwo no to chociaz z domu dziecka (ale takie zeby bylo niemowleciem)wiem ze to jakos si inaczej nazywa niz dom dziecka czyli bidulec ale z tam sa niemowlaki i np. dzieci do 2 lat czy tam 3 zeby myslalo ze to jego rodzina prawdziwa . tylko jest problem bo mam male mieszkanie mieszkam z dziadkami i moi rodzice nie sa bogaczami tylo zwyklymi ludzmi ktorzy pracuja i zarabiaja ok. 1500 zl i nieiwem czy by sad (chyba) dal pozwolenie o adopcji tego dziecka. ale po za tym to lozeczko by sie po mnie znalazlo bo mam w piewnicy wiec z lozeczkiem nie ma ja tak bardzo chce wiec moze jak to bylo z wami ze byliscie jedynakami i namowiliscie rodzicow na 2 dziecko .jakies moze rady albo sposoby ? mieszkam w i czasem na weekend gdy pojade do babci i przyjedzie jedna ciocia z moja siostrzyczka (najlepsza jest w moim wieku ) cioteczna i małym synkim swoim i jeszcze dojedzie moj chrzesny z ciotka druga i z dziecmi (syn 12 i corkaw wieku 3lat) to oni musza ich pilnowac sie bawia z nimi sie ciesza a ja siedze albo stoje jak "kołek" i mam smutna mine . co prawda moja siostra cioteczna (ta najlepsza) pomaga mi namowic rodzicow najzwlaszcza mame ale to nic nie daje i gdy ja ja pytam albo ta siora to onba odpowieada -no jestesmy w trakcie robienia albo:- no to robimy caly czasi to tsaka z nia gadka .pomocy!prosze! a i jeszcze urodzilam sie jako wczesniak w 7 mies,. ciazy i mama mowi ze gdyby zaszla w ciaze to by musiala lezec w szpitalua i mowi moja mama ze ciaagle sie staraja ale ja im niewierze!a i na wakacje jad do babci i moze do ciocia i moja mama byla u lekarza sie badala czy moze miec dzieci czy jest zdrowa mam im wierzyc?czy mam im wierzyc?i mam kota w domu wiec nieiwm czy on nie jest problemem?tylko mi nie pisac po co ci bachor?! Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2011-06-21 14:33:20 Adopcja dziecka jest najlepszym rozwiązaniem, kiedy biologiczni rodzice nie chcą albo nie potrafią sprostać obowiązkom. W Polsce adopcja możliwa jest przez przysposobienie konwencjonalne lub bezpośrednie (adopcja ze wskazaniem). Dowiedz się, jak wygląda procedura adopcji dziecka i jakie warunki muszą spełnić przyszli rodzice adopcyjni. Kochająca rodzina stwarza dziecku najkorzystniejsze warunki do jego rozwoju. Jeśli jednak biologiczni rodzice nie chcą albo nie potrafią sprostać obowiązkom, wtedy najlepszym rozwiązaniem jest adopcja. Spis treściZasady adopcji dzieckaIle czasu czeka się na adopcję dziecka?Kto może zostać rodzicem adopcyjnym?10 kroków do adopcjiRóżnice między adopcją konwencjonalną a adopcją ze wskazaniemKiedy powiedzieć dziecku, że było adoptowane? Adopcja dziecka to decyzja, którą rocznie podejmują rodzice 3,6 tys. dzieci. To niewiele, jeśli weźmie się pod uwagę, że w domach dziecka czeka na rodziców 20 tys. dzieci. Jednak większość z nich ze względu na nieuregulowaną sytuację prawną nie może być przysposobiona. Pary zainteresowane adopcją dziecka najczęściej starają się o noworodki lub niemowlęta, aby jak najdłużej cieszyć się ich dzieciństwem, a także w obawie przed złymi doświadczeniami dziecka. Dla tych, które w naszym kraju nie znalazły rodziców, szansą na normalne życie jest adopcja zagraniczna. Zwykle trafiają do niej dzieci powyżej 7. roku życia, chore, opóźnione w rozwoju, obciążone genetycznie, np. chorobą psychiczną oraz liczne rodzeństwa (rodzeństwa się nie rozdziela). Istnieją dwie drogi adopcji dziecka: częstsze, popierane przez psychologów i pedagogów, przysposobienie konwencjonalne, czyli przez ośrodek adopcyjno-opiekuńczy, oraz budzące kontrowersje przysposobienie bezpośrednie, gdy matka sama decyduje, komu oddać dziecko (adopcja ze wskazaniem). Większość specjalistów twierdzi, że adopcja ze wskazaniem niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw, więc są jej przeciwni. Rodzi podejrzenie, że w grę wchodzą pieniądze, czyli po prostu handel dziećmi. Bo rodzice biologiczni kontaktują się z adopcyjnymi, spotykają się w sądzie, znają ich dane osobowe, podczas gdy w zwykłej adopcji rodzice przysposabiający pozostają anonimowi dla rodziców naturalnych. Adopcja - jak przebiega proces adopcji? Zasady adopcji dziecka 1. Adoptować można tylko dziecko opuszczone, czyli takie, którego biologiczni rodzice zmarli albo żyją, ale zrzekli się władzy rodzicielskiej lub też sąd ich tego prawa pozbawił. Najlepiej, kiedy matka, która nie jest w stanie i nie chce zajmować się wychowywaniem dziecka, zdecyduje się na oddanie go zaraz po porodzie, gdyż skraca to oczekiwanie malucha na nowych rodziców. 2. Decyzja o powierzeniu dziecka musi być przemyślana, ponieważ jej konsekwencje będą nieodwracalne. Dlatego kobieta, która zostawiła dziecko, może w ciągu 6 tygodni zmienić zdanie. Dla kandydatów do przysposobienia znaczy to tyle, że nie ma żadnej możliwości na adoptowanie dziecka przed ukończeniem przez nie 6. tygodnia życia. Wszelkie wcześniejsze umowy z matką, nawet na piśmie, nie są wiążące. Nie ma też żadnej możliwości zawarcia wiążącej prawnie umowy podczas ciąży, co praktykuje się np. w Stanach Zjednoczonych. 3. Czasem okazuje się, że problem, który wydawał się beznadziejny dla rodziców biologicznych, daje się rozwiązać i dziecko wraca do własnej rodziny. Jeśli jednak po upływie ustawowego terminu rodzice nadal chcą zostawić dziecko, dochodzi do zrzeczenia się praw rodzicielskich (tzw. zrzeczenie blankietowe). Wtedy niemowlę jest wolne i w ciągu kilku dni za pośrednictwem ośrodka adopcyjnego może trafić do nowej rodziny, gdzie czeka na rozprawę adopcyjną. 4. Nie można adoptować dzieci porzuconych (dotyczy to też dzieci znajdowanych w tzw. oknach życia), dopóki nie zostanie ustalone, kim są i gdzie przebywają ich biologiczni rodzice. Dlatego droga do adopcji tych dzieci jest szczególnie długa. Sprawy o pozbawienie władzy rodzicielskiej potrafią ciągnąć się latami, gdy rodzice zaniedbujący dziecko nie chcą zrzec się praw i nie robią wystarczająco dużo, by odpowiedzialnie się nim zająć. Tymczasem im wcześniej dziecko zostanie adoptowane i otoczone miłością, tym większa szansa, że uda się je ustrzec przed skutkami choroby sierocej. Jednak odbieranie rodzicom dziecka jest zawsze rozwiązaniem ostatecznym. Jeśli istnieje szansa na poprawę sytuacji rodzinnej, sąd ogranicza rodzicom prawa, a nie pozbawia ich. Dziecko, które ma 13 lat, musi samo zgodzić się na adopcję. Ile czasu czeka się na adopcję dziecka? Zadaniem ośrodków adopcyjno-opiekuńczych jest znalezienie dla dziecka jak najlepszych rodziców. Służy temu, najczęściej 9-miesięczny, system weryfikacji i szkoleń. W tym czasie psycholodzy i pedagodzy sprawdzają predyspozycje kandydatów na rodziców, czy są w stanie zapewnić dziecku nie tylko byt materialny, ale także emocjonalne poczucie bezpieczeństwa oraz przygotowują ich do bycia rodzicami adopcyjnymi. W Polsce prawo zezwala na adopcję osobom samotnym. Podczas wstępnej rozmowy kandydaci przedstawiają motywy swojej decyzji i preferencje związane z dzieckiem – jedni chcą adoptować tylko niemowlę, innym zależy głównie na tym, by w rodzinie biologicznej nie było uzależnień czy chorób genetycznych. Czas oczekiwania na dziecko waha się od roku do kilku lat. Kto może zostać rodzicem adopcyjnym? O adopcję mogą się starać pary, które mają przynajmniej 5-letni staż małżeński. Dlaczego? Według statystyk w pierwszych 5 latach notuje się najwięcej rozwodów. Pracownicy ośrodków podkreślają, że nie chodzi o to, żeby rzucać potencjalnym rodzicom kłody pod nogi, ale żeby już raz opuszczonemu dziecku zapewnić stabilność rodzinną. Różnica wieku pomiędzy przyszłymi rodzicami a dzieckiem nie może przekraczać 40 lat. Rodzice powinni być wolni od nałogów, mieć stałe dochody, dobrą opinię z pracy. Wymagane jest zaświadczenie lekarskie o leczeniu bezpłodności (ten ostatni wymóg jest elastyczny, małżonkowie, którzy mogą mieć lub mają już biologiczne dzieci również mogą adoptować dziecko). Każdy przypadek traktowany jest indywidualnie. Podczas szkolenia pracownicy ośrodka uświadamiają kandydatom, że zajęcie się dzieckiem, pokochanie go bezwarunkowo będzie wymagało od nich dużego wysiłku. Każde dziecko porzucone jest w jakiś sposób okaleczone psychicznie. Nawet to, które zostało oddane w niemowlęctwie. Matka takiego dziecka najczęściej przez całą ciążę była w stresie, często piła albo brała narkotyki, źle się odżywiała, pracowała ponad siły. Wszystko to odciska w psychice dziecka pewne piętno. Skutki mogą być różne i zależą od rodzaju traumy, skali oraz czasu trwania zjawiska, wrażliwości dziecka. Agresja, brak umiejętności nawiązywania emocjonalnych więzi, które się tworzą między biologicznymi rodzicami a dzieckiem, nieumiejętność funkcjonowania w grupie – to problemy, z którymi trzeba będzie się zmierzyć. Dziewięć miesięcy to czas na przemyślenie decyzji. Trzeba mieć pewność, że nie odtrąci się dziecka, gdy pojawią się pierwsze kłopoty. Ogromnym wsparciem dla niepewnych są warsztaty psychologiczne, także spotkania z rodzicami, którzy już wcześniej adoptowali dzieci. 10 kroków do adopcji Jak wyglądają główne etapy procesu adopcyjnego (dokładna procedura w poszczególnych ośrodkach może się nieco różnić): 1. Wstępna rozmowa i zebranie dokumentów ( akt zawarcia małżeństwa, zaświadczenia o stanie zdrowia, że nie jest się zarejestrowanym w poradni odwykowej, o zarobkach, niekaralności, opinia z miejsca pracy). 2. Spotkanie z pedagogiem i psychologiem (poznanie motywów adopcji, możliwości i predyspozycji psychicznych kandydatów na rodziców). 3. Wywiad środowiskowy (wizyta w domu ma na celu sprawdzenie warunków socjalnych i bliższe poznanie kandydatów). 4. Udział w szkoleniu (przybliżenie problemów związanych z adopcją dziecka i sposobów ich rozwiązania). 5. Zakwalifikowanie kandydatów do adopcji (komisja kwalifikacyjna ośrodka sporządza opinię potrzebną do złożenia w sądzie rodzinnym). 6. Przedstawienie informacji o wybranym dziecku (omówienie jego sytuacji rodzinnej, stanu zdrowia). 7. Pierwszy kontakt przyszłych rodziców z dzieckiem tam, gdzie ono przebywa, np. w domu dziecka (można porozmawiać z wychowawcą, psychologiem, lekarzem placówki, od tej pory wolno odwiedzać dziecko). 8. Sporządzenie wniosku do sądu rodzinnego o przysposobienie dziecka i złożenie go z dokumentacją zebraną w ośrodku (pracownicy ośrodka uczestniczą razem z rodzicami w postępowaniu sądowym). 9. Najczęściej sąd pozaprocesowo wyraża zgodę na zabranie dziecka do domu na tzw. okres preadopcyjny, na drugiej rozprawie - adopcyjnej - orzeka przysposobienie. 10. Po uprawomocnieniu postanowienia (21 dni) sporządzana jest nowa metryka urodzenia dziecka. Różnice między adopcją konwencjonalną a adopcją ze wskazaniem Nasze prawo dopuszcza procedurę, w której matka biologiczna sama znajduje dla dziecka rodziców. Do niedawna adopcja ze wskazaniem była wykorzystywana tylko w obrębie rodziny, np. umierająca matka chciała, żeby dzieckiem zajęła się jej siostra. Obecnie, na wzór krajów zachodnich, coraz częściej korzystają z niej osoby, które nie są spokrewnione. Szacunkowo ten sposób przysposobienia wybiera ok. 1000 rodzin rocznie, czyli co trzecia adoptująca dziecko. Często są to pary, które zostały odrzucone w ośrodku adopcyjnym. Rodzice poszukujący dziecka gotowi są zapłacić za nie duże pieniądze. Co na to prawo? O handlu można mówić tylko wtedy, gdy wiąże się z intencją wykorzystania człowieka, np. do prostytucji, sprzedaży na narządy. Do więzienia na 5 lat może trafić osoba, która dla materialnych korzyści zajmuje się organizowaniem adopcji. Takie przypadki się zdarzają, a pośrednicy kontaktują się z rodzicami na forach internetowych. Adopcja ze wskazaniem niesie ze sobą wiele innych zagrożeń. Matki nie zgłaszają swoich dzieci do ośrodków ani nie zostawiają w szpitalach, tylko szukają im rodziców najczęściej przez internet. Rodzice biologiczni i adopcyjni kontaktują się ze sobą na forach, rozmawiają przez telefon (w zwykłej adopcji rodzice adopcyjni wiedzą o rodzicach biologicznych tyle, ile zdołał się dowiedzieć o nich ośrodek, a rodzice naturalni nie wiedzą o adopcyjnych nic). Pytanie tylko, czy matka dająca ogłoszenie: "Oddam dziecko w dobre ręce" mówi przyszłym rodzicom, że w czasie ciąży piła, więc dziecko może mieć alkoholowy zespół płodowy (FAS), brała narkotyki, jest na lekach psychotropowych? Tak jak kandydaci na rodziców starają się jak najlepiej (nie zawsze szczerze) zaprezentować przed biologiczną matką, tak i ona może coś zataić. W ośrodku jest czas na poznanie prawdy i doświadczeni pracownicy. Matka biologiczna, która zna nowy adres dziecka, potrafi nachodzić rodziców adopcyjnych, straszyć odebraniem dziecka, żądać pieniędzy. Chociaż w świetle prawa nie ma na to szans, już sama świadomość tego wszystkiego budzi w rodzicach adopcyjnych lęk i zaburza rodzinny spokój. Można trafić na matkę, która zaraz po urodzeniu pozwoli na zamieszkanie noworodka w nowej rodzinie, a przed upływem 6 tygodni odbierze dziecko, bo chodziło jej o to, żeby wyłudzić pieniądze. Kobietom decydującym się na ten rodzaj adopcji wydaje się, że wybiorą dla dziecka najlepszy dom. Problem w tym, że zwykle nie radzą sobie z własnym życiem, nie mają ani odpowiedniej wiedzy, ani możliwości, żeby dokonać właściwej weryfikacji. Wprawdzie sąd w razie wątpliwości może odesłać potencjalnych rodziców do ośrodka adopcyjnego na badania psychologiczne i wywiad środowiskowy. To pozwala wierzyć, że dziecko nie trafi do osób nieodpowiednich. Ale czy trafi do najlepszych? Właściwe przygotowanie rodziców adopcyjnych zapewnia Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Zgodnie z nią wszystkie osoby starające się o adopcję muszą przejść szkolenie w ośrodku adopcyjnym. Kiedy powiedzieć dziecku, że było adoptowane? W urzędzie stanu cywilnego rodzice adopcyjni dostają odpis nowego aktu urodzenia z ich nazwiskiem i adnotacją, że to oni są rodzicami. Stary akt zostaje utajniony. Gdy dziecko skończy 18 lat i zechce dowiedzieć się, kim są jego biologiczni rodzice, będzie mogło wystąpić o odtajnienie. Ale utajnienie wiedzy o rodzicach biologicznych to jedno, a poinformowanie dziecka o adopcji to drugie. Zdaniem specjalistów dziecko powinno jak najwcześniej dowiedzieć się, że jest adoptowane, najlepiej w wieku przedszkolnym. Życie pokazuje, że na ogół utrzymanie tajemnicy się nie udaje i dziecko wcześniej czy później dowiaduje się o wszystkim od "życzliwych", co wiąże się z poważnym szokiem. Jak powiedzieć prawdę? Zaufaj intuicji i pomysłowości. Klimat takiej rozmowy powinien być ciepły, pełen życzliwości. Mów w sposób przejrzysty, prawdziwy: ja jestem twoją mamą, a ty adoptowaną córeczką. Gdy dziecko spyta, co to znaczy, spokojnie wytłumacz, tak jak tłumaczysz inne słowa. Można opowiedzieć bajkę o adoptowanej dziewczynce, podkreślając, że rodzice bardzo na nią czekali. Ważne, żeby postawić sprawę jasno: mama cię nie urodziła, ale kochamy cię i jesteś naszym dzieckiem. Maluch w sposób naturalny to zaakceptuje i adopcja nie będzie mu się kojarzyła negatywnie. Nie wolno mówić dziecku, że zostało porzucone, bo to rodzi traumę. Lepiej powiedzieć, że dokładnie nie wiadomo, dlaczego rodzice nie mogli się o nie zatroszczyć, zapewniając: mama na pewno cię kochała, bo cię urodziła. dr Aleksandra Piotrowska, doktor psychologii z Uniwersytetu Warszawskiego Właściwe funkcjonowanie człowieka w życiu, w szkole, grupie rówieśniczej, rodzinie, pracy zawodowej zaczyna się od szczęśliwego dzieciństwa. Szczególne znaczenie ma okres najwcześniejszy. Rodzące się między niemowlęciem a kochającymi rodzicami przywiązanie daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, które jest tak samo ważne jak inne podstawowe jego potrzeby. Dziecko, czując się kochane i bezpieczne, coraz śmielej poznaje świat, obserwuje, dotyka. Zdobywa nowe wiadomości i sprawności, rozwija swoją inteligencję. Wychowanie poza rodziną, w różnych ośrodkach opiekuńczych, albo w rodzinie patologicznej, w której dziecko poza jedzeniem nie dostaje nic, uniemożliwia nawiązywanie więzi emocjonalnych, wzmaga poczucie lęku, zagubienia, samotności. Rozwija się choroba sieroca, jak określa się zespół objawów, które są skutkiem braku miłości. Dziecko wolniej rośnie, za mało waży, jest mniej sprawne fizycznie niż rówieśnicy. Ma słabą odporność, więc częściej choruje. Wolniej rozwija się pod względem poznawczym, ma gorszą koncentrację, spostrzegawczość, kłopoty z analitycznym myśleniem, zapamiętywaniem i kojarzeniem faktów, w rezultacie wolniej się uczy, począwszy od okresu niemowlęcego aż po dorosłe życie. W skrajnych przypadkach może dojść do upośledzenia umysłowego. Zaburzona też zostaje sfera emocjonalno-społeczna. Okazuje się, że nie wystarczy być człowiekiem, żeby umieć kochać, współczuć, przeżywać. Musimy się tego wszystkiego nauczyć w kontakcie z czułą, kochającą osobą. Gdy takiej opieki nie dostajemy, to jesteśmy w pewnym stopniu upośledzeni emocjonalnie. Proste emocje daje biologia, więc osoba z głęboką chorobą sierocą odczuwa zadowolenie, niezadowolenie, złość, gniew, strach, ale tych bardziej wyrafinowanych, które nazywamy uczuciami, już nie. One automatycznie się nie pojawiają. Dzieci z chorobą sierocą są apatyczne, obojętne, jest im wszystko jedno, co się z nimi dzieje, albo agresywne, zbuntowane. Czasem choroba może objawiać się autoagresją – maluch gryzie palce, wyrywa sobie włosy, uderza główką o podłogę, starsze dziecko okalecza się w celu zwrócenia na siebie uwagi, przytulenia, opieki i troski. Z upośledzeniem odczuwania idzie w parze niski poziom socjalizacji. Osoby z chorobą sierocą nie radzą sobie z kontaktami z innymi ludźmi, nie potrafią funkcjonować w grupie. Jeśli nawet próbują stworzyć stałe więzi, to najczęściej bezskutecznie, związki się rozpadają. Rozwój i skutki choroby sierocej zależą od czasu jej trwania. Jedynym sposobem, żeby ją zatrzymać, jest jak najszybsze otoczenie opuszczonego dziecka opieką rodzinną. Trzeba wiedzieć, że wychodzenie z choroby jest procesem długotrwałym, wymaga od rodziców cierpliwości i wiedzy, jak sobie z tym radzić. Zwykle potrzebna jest pomoc psychologa. miesięcznik "Zdrowie" Magdalena Moraszczyk - artykuł pochodzi z miesięcznika "Zdrowie" | Konsultacja: Zofia Dłutek, psycholog Kto wychował się w domu pełnym miłości, zaufania i szczerej troski zwykle pragnie ten model powielić w swoim dorosłym życiu. A jeśli nie miało się tyle szczęścia? Wtedy w momencie wejścia na własną życiową ścieżkę przyrzeka się sobie solennie: u mnie tak nie będzie. W moim domu będzie po mojemu. Lepiej, spokojniej, normalniej. Zniknie cały ten emocjonalny bajzel, który doprowadzał do szału. Czyżby?Wyprowadzka z domu to żadne odcięcie się od kłopotliwych korzeni. To raptem jeden krok ku pełnej samodzielności i prawdziwej dojrzałości. Rodzina dosłownie siedzi w naszym DNA i to, czego doświadczyliśmy w dzieciństwie, będzie się ciągnąć za nami jak cień, co zresztą niekoniecznie musi mieć zawsze negatywne konsekwencje – złe doświadczenia to w dalszym ciągu doświadczenia, z nich też wypływa jakaś nauka. Fakty są po prostu takie, że więzy rodzinne mają ogromny wpływ na nasze życie uczuciowe i wcale nie tak łatwo jest się od tego wpływu od małegoDom idealny? Był taki, stał na prerii. W prawdziwym życiu Ingallsowie to chlubne wyjątki, większość rodzin ma swoje mniejsze bądź większe problemy. Te trudności same w sobie nie byłyby jeszcze niczym strasznym. Straszne jest to, jak wiele rodzin nie umie przezwyciężyć kryzysu i wyjść z niego jeszcze silniejszą. Zamiast tego każdy liże swoje rany z poczuciem wielkiej krzywdy, a niezałatwiony temat wraca na agendę podczas każdego świątecznego obiadu. I tak przez dekady. Nic dziwnego, że rodziny ma się po dziurki w nosie. A najgorsze jest to, że rodzinne niesnaski wcale nie zostają w domu. Idziemy na swoje z nadzieją na zupełnie nowy początek i po pewnym czasie z przerażeniem odkrywamy, jak wiele w naszym zachowaniu błędów z rodzinnej rodzinnych więzów nie można demonizować, bo, nie licząc skrajnej patologii, dom daje nam także mnóstwo pozytywnych przykładów. Oraz szansę, by zobaczyć na własne oczy skutki pewnych niemądrych decyzji i na tej podstawie wyciągnąć mądre wnioski dla siebie. Bo chociaż w swoich związkach kopiujemy przede wszystkim schemat mama-tata, to przecież rodzina nie ogranicza się wyłącznie do rodziców. Do myślenia daje też ciotka, która kuli się w sobie za każdym razem, gdy wujek podnosi głos. I druga ciotka, do której po 20 latach mąż w dalszym ciągu z uśmiechem mówi ‘skarbie’. Babcia, która przytakiwała dziadkowi we wszystkim, a potem za jego plecami robiła po swojemu. Przygłupi stryjek gardzący babami i kuzyn traktujący swoją dziewczynę po królewsku. Każdy taki epizod coś wnosi do naszego światopoglądu. Jakąś wskazówkę, którą wykorzystujemy, słusznie albo nie, w swoich bracia i siostryMiłosne sukcesy i porażki przypisujemy głównie rodzicom, temu jak nas wychowali i jaki dawali przykład. I słusznie, bo to oni są najważniejszym wzorcem. Ale nie jedynym. Niemal zupełnie pomija się wpływ rodzeństwa, a to przecież osoby, z którymi często mamy więcej wspólnego niż z mamą czy tatą. To nie musi być bliska, czuła zażyłość, chodzi raczej o to, że relacje z rodzeństwem są bardziej partnerskie. Z siostrami i braćmi bez przerwy toczymy boje, co uczy nas wielu przydatnych rzeczy, na przykład umiejętności zawierania kompromisów. I nierzadko swoje związkowe problemy rozwiązujemy nie tak, jak widziało się to u rodziców, ale tak, jak robiło się to z się i to, jak rodzice nasze rodzeństwo traktują. Jeśli dziewczynce kazano zawsze sprzątać po obiedzie, a brat mógł iść od razu na podwórko, to ona owszem, będzie się na to wściekać, ale w swoim związku może ten zwyczaj powielać, bo przykład brata utrwalił przekonanie, że domowe prace to babska sprawa – faworyzowanie braci działa tak samo jak widok usłużnej matki wobec ojca. Podobnie jest z siostrami. Gdy to ta druga jest mądrzejsza, ładniejsza i grzeczniejsza, w dorosłym życiu ‘gorsze’ dziecko borykać się będzie z niską samooceną, najpewniej przyjmie postawę uległą i uwikła się w związki oparte na silnej, toksycznej dominacji, gdzie trzeba sobie zasłużyć na szczęście rodzeństwo daje też korzyści. Chowanie się z braćmi to ciężka przeprawa, ale i wgląd w męski świat, co pomaga lepiej zrozumieć płeć przeciwną. Można pod drzwiami ich pokoju podsłuchać, co chłopcy sądzą o dziewczynach i zobaczyć, że jednak nie zawsze są tak płytcy i naprawdę da się im złamać serce. Dorastanie z okropnymi chłopaczyskami uczy ostrożności, ale i dodaje śmiałości, bo życie pod jednym dachem pokazało, że nie taki diabeł straszny. No i mamy kilkanaście lat ćwiczeń praktycznych, jak skutecznie facetów pacyfikować, co w miłosnym związku ma niebagatelne znaczenie, chociaż to zupełnie inna relacja niż ta z siostry? Zwykle stają się bliskimi przyjaciółkami albo serdecznie się nie cierpią, przez całe życie. Szczególnie wtedy, gdy różnica wieku jest nieduża, rywalizacja pomiędzy rodzeństwem przybiera na sile i potrafi przemienić się w prawdziwą wojnę na śmierć i życie. Ten pęd do bycia we wszystkim lepszą rzutuje też na związki – facet nie jest partnerem, jest kolejnym rywalem, któremu trzeba udowodnić własną wyższość na każdym polu. Bądź jest trofeum, które ma pokazać, że i mnie stać na gościa z najwyższej półki. Lub jeszcze inaczej, na złość rodzinie wybiera się typa spod najciemniejszej gwiazdy, żeby się wstydzili tej nieudanej córki, a macie za w duecieAle za najtrudniejszych partnerów uchodzą jedynacy. Na pierwszy rzut oka rozpieszczeni, wychuchani, przekonani, że miłość należy się im z automatu, po prostu za to, że są. Co po części jest prawdą, bo jedyne dziecko nie musiało z nikim konkurować o względy rodziców, dostawało całą ich uwagę i do tego jest przyzwyczajone. Jest też bardziej ze swoimi rodzicami zżyte i to właśnie jedynakom częściej zdarza się stawiać rodziców na pierwszym miejscu, przed mężem czy żoną. I tym samym łatwiej ich przekonać do rozstania, jeśli rodzic nie zaakceptuje życiowego w swoich związkach wymagają z reguły większej atencji, lubią być stawiani na pierwszym miejscu i cenią sobie swoją niezależność. Są bardziej skryci i nieufni, trudniej ich namówić do zwierzeń, poniekąd dlatego, że gdy wieczorami wracali do domu, zostawali w swoich pokojach sami i nie było z kim szeptać po nocach, trzeba było radzić sobie samemu. Oczywiście, jedynacy potrafią być bardzo towarzyscy i nie stronią od znajomości damsko-męskich, ale zwykle mają swój prywatny, zamknięty świat, do którego niechętnie wprowadzają obcych. Nie że nie chcą, po prostu nie zawsze wiedzą jak. Mocniej przeżywają miłosne zawody i z większym trudem wchodzą w kolejne związki, bo nie przywykli do tego, że w związkach z bliskimi pojawia się nie tylko bezwarunkowa miłość, ale i spora dawka drugiej strony, jedynacy, jeśli tylko nie byli trzymani pod kloszem, są lepsi w dobieraniu ‘właściwych’ partnerów – mają wyższe wymagania i niższą tolerancję na niespełnianie swoich zachcianek. A gdy już się zakochają, stają się bardziej zaborczy, bo i niby czemu mieliby się swoim partnerem dzielić? Wszystkie rzeczy mieli do tej pory wyłącznie dla ty i nasi rodziceCo się wdrukowało w dzieciństwie ciężko wymazać w dorosłym życiu. Tym trudniej, że związek z rodziną nie kończy się przecież w dniu osiemnastych urodzin. Rodzice w dalszym ciągu są rodzicami, nie znika rodzeństwo, dziadkowie, wujostwo. Rodzina niby nie ma nic do gadania w sprawie naszego prywatnego życia, a jednak w rzeczywistości wychodzi na to, że owszem, ma. Jej głos jest mocno słyszalny, a nawet decydujący w pewnych przypadkach. Kiedy ślub? Kiedy dziecko? Co to za głąba ze sobą przyprowadziłaś? Poważnie, ta panienka ma nam zapewnić wnuki? I nie brak takich, co pod wpływem tych wyrzutów wymiękają. Poddają się presji, byle mieć święty spokój i nie uchodzić za wyrodka, który przez całe rodzinne spotkanie musi znosić znaczące spojrzenia i zaczyna się na etapie randek, ale prawdziwa jazda zaczyna się po ślubie. Opowieści o teściowych to już klasyka, ale i teściowie potrafią być okrutni, zwłaszcza dla zięciów spełniających się w ‘niemęski’ sposób, bo kto to widział, żeby chłop produkował ekologiczne balsamy albo pracował jako przedszkolanka. Najgorzej jest oczywiście wtedy, gdy od rodziców/teściów zależy się finansowo, bo pomogli przy kupowaniu mieszkania i dali pieniądze na rozruch firmy. Jak się tu sprzeciwić? Jak powiedzieć, że to nie wasza sprawa? A rodzice są przekonani, że udzielenie pomocy daje prawo do dyktowania swoich warunków i określania, jak para dzieciaczków powinna teraz żyć. Dzieci sądzą inaczej? No to pojawia się zajadła krytyka, tak zajadła, że może stać się początkiem daj mi odejśćRozwód z winy rodziców? Tak, to wcale nie jest rzadkość. Podsycanie niechęci do synowej czy zięcia to problem stary jak świat. Celują w tym kobiety, bo to im z reguły trudniej pogodzić się z faktem, że dziatki wyfrunęły z gniazdka. I to kobiety częściej definiują swoją wartość poprzez dom, dlatego utrata ukochanego syneczka lub córeczki dokucza tak mocno, że da się tę ranę ukoić wyłącznie sztucznym podtrzymywaniem rodzicielskiej więzi. Matki mają też większą skłonność do nadopiekuńczości, dla nich dzieci to dzieci, bez względu na wiek. Ojcowie jeszcze aż tak się w wychowywanie nie angażują, zresztą poza domem mają inne sprawy, więc z mniejszym bólem znoszą rozłąkę – praktyka pokazuje, że najczęściej w związki dzieci wtrącają się te kobiety, które poza rodziną nie mają tak naprawdę nic, żadnej pracy, własnej pasji, przyjaciółek. Dlatego nie mogą znieść samodzielności dzieci i na wszelkie sposoby próbują udowodnić, że wciąż są ważne i potrzebne. Często kosztem związku tej najukochańszej zawsze jest to jednak perfidna próba pozbycia się rywala czy rywalki. Rodzice chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, tyle że to dobro opacznie pojmują. Chcą je ochronić przed całym złem tego świata i jeśli widzą, że przedstawiony właśnie kandydat na małżonka daleki jest od ideału, próbują zapobiec – w swoim mniemaniu – nieuniknionej katastrofie. Nie chcąc przy tym zrozumieć, że dziecko może mieć zupełnie inną wizję swojego ideału. Tak matki, jak i ojcowie, forsują swoją wolę, bo sądzą, że to, co uszczęśliwiłoby ich, na sto procent uszczęśliwi także dzieci. A że często jest dokładnie odwrotnie, mamy pole do gorących podkręca gra na uczuciach. W teorii wydaje się to takie łatwe, wystarczy szczera rozmowa, blablabla, dochodzimy do konsensusu, bo jesteśmy tacy dorośli i pragniemy szczęścia swoich bliskich. Ale ci, którzy mają za sobą podobne przeprawy, mogą tylko parsknąć śmiechem. Szczera rozmowa? Próba przedstawienia swoich racji? Oczywiście, nie jest to niemożliwe, ale rzadko kiedy udaje się za pierwszym podejściem. Zanim ogłosi się prawdziwe zawieszenie broni, trzeba setki razy wysłuchać płaczliwego ‘odtrącasz nas po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiliśmy?’ i tłumaczyć cierpliwie, że własne zdanie nie jest żadną złośliwością wymierzoną przeciwko taki jak oniProblem leży w stronniczości rodziny. Widzi ona wyłącznie swoje potrzeby i swoje interesy, rzadko zdobywa się na to, by spojrzeć na sprawę oczami drugiej strony. Ileż to razy nieszczęśliwie zakochani przyznawali po rozstaniu, że gdyby nie rodzina, jakoś dałoby się to uczucie skleić, ale w obliczu tego jadu, jaki sączył się do uszu, nie było czego zbierać. Albo odwrotnie, z winy rodziny tkwi się latami w beznadziejnym małżeństwie, bo dzieci, bo kredyt, bo co ludzie powiedzą, bo trzeba było myśleć trudne są mariaże ‘mezaliansowe’, gdy partnerzy pochodzą z całkowicie odmiennych środowisk i wyznają kompletnie inne zasady. Nie wszyscy radzą sobie z takim wdziękiem jak „Dharma i Greg”, o nie, zazwyczaj nie ma zabawnych spinek, jest czysta wrogość, maskowana jedynie dobrymi manierami. Biedniejsza i gorzej wykształcona strona wiecznie słyszy, że w gumiakach wdarła się na salony, a nawet jak nie słyszy, to bez wątpienia wyczuwa to w gestach, tonie głosu, lodowatych uśmiechach. Przetrwać taki ostrzał nie jest łatwo i jeśli nie da się upiornej rodzinki przekonać do siebie, związek może zawisnąć na włosku i dojdzie do bardzo dramatycznych zdarza się, że chęć wkupienia się w łaski nieprzychylnej rodziny owocuje całkowitą przemianą czarnej owieczki. Tylko co z tego, że mamusia, tatuś i cała reszta drzewa genealogicznego z zachwytem przyklaskuje nowej wersji męża czy żony, jeśli nie zostało w niej nic z osoby, do której tak żywo zabiło serce. Tego kogoś pokochało się przecież właśnie za to, że miał w nosie tradycyjne zasady i pracę w banku, a teraz proszę, w naszym łóżku leży ktoś, kogo rodzina zawsze chciała nam wcisnąć. I tak przypodobanie się rodzinie ochłodziło żar małżeńskiej to po co ta rodzina?Czy wtrącanie się rodziny w związki jest czymś nagannym? Odruchowo odpowiadamy, że tak, w końcu jesteśmy dorosłe i mamy swój rozum. Cóż… z tym rozumem to bardzo różnie bywa. Byłoby pięknie, gdybyśmy zawsze oddawały swoje serce w dobre ręce, ale nierzadko bywa dokładnie odwrotnie, czego my, w miłosnym uniesieniu, nie chcemy zauważyć. Na dalszym etapach jest tak samo, nie zwracamy uwagi na skandaliczne zachowanie partnera i bronimy go, mimo ewidentnej winy. Rodzina stojąc z boku widzi jak na dłoni, że tkwimy w toksycznym bagnie i chce nas stamtąd wyciągnąć. I to już nie jest zwykłe wściubianie nosa w nieswoje dobrych rad, które tak strasznie irytują, jest podyktowanych dobrą wolą, i w sumie to złości nas nie tyle sama treść, co dodatkowy przekaz, jaki za nią idzie. Od rodziny poniekąd oczekujemy tego wtrącania, w końcu po to się tych bliskich ludzi ma, żeby nie dźwigać wszystkiego na jednych barkach. Trudno się jednak nie wkurzać, gdy wszyscy dookoła traktują nas jak dziecko i próbują siłą narzucić własną wizję, jako tą słuszniejszą. Odsiecz niby nadchodzi, ale z pretensjami, tonem wyższości, hasłami typu ‘a nie mówiłam’, zamiast szczerego współczucia i zrozumienia. A doświadczenie pokazuje, że dzieci znacznie chętniej dopuszczają do swojego życia tych rodziców, którzy doradzają, a nie narzucają. I nie obrażają się, gdy dzieci, mimo udzielonych rad, podążą własną drogą.

jak namówić rodziców na rodzeństwo